
Wszelkie kopiowanie, dystrybucja, elektroniczne przetwarzanie oraz przesyłanie zawartości bez zezwolenia serwisu suchainfo.pl jest zabronione.
+(48) 513-306-665
redakcja@suchainfo.pl
Jutro mija 77 lat od kiedy Sucha Beskidzka i okolice zostały wyzwolone przed żołnierzy radzieckich. Jak ostatnie dni hitlerowskiej okupacji oraz walki dwóch wrogich armii były widziane oczami Olgierda Kuliga - ucznia oraz mieszkańca miasta? Możemy to przeczytać w jego pamiętniku.
Pisownia oryginalna
Już od 2 tygodni Niemcy uciekają. Drogą suną niezliczone auta, wozy, czołgi. Ci dumni, do tak niedawna zda się, niezwyciężeni „Władcy Europy" - teraz muszą ustępować Gorzej ! Muszą uciekać! A tak pewni byli zwycięstwa ! Lecz my, mimo wszystko przez 5 przeszło lat, czekaliśmy na tą chwilę wierząc, że nadejść musi. I nadeszła!.
20 stycznia 1945 - sobota
Auta jechały całą noc. Rano jest dość silny mróz. Majster Zuziak posłał mnie ze Staszkiem i Luckiem po węgle ze składu. Jest tego 500 kg. Bierzemy skrzynię na sanki i jedziemy. Na drodze taki ruch, że trudno przejechać. Ciągną wozy z niemiecką ludnością cywilną. Zmarznięci i pokurczeni uciekają nasi „dobroczyńcy".
Przywieźliśmy węgle i składamy do komórki. Spieszymy się, bo podobno mają jeszcze dziś wysadzać mosty na Stryszawce i Skawie. Każdy pragnie być już w domu.
Przed piekarnią tłum ludzi. Chcą się zaopatrzyć w chleb na dłuższy czas. Na kartki chlebowe już nikt nie zważa. Nad Makowem widać łunę. Podobno pali się most na Białce. Majster wyjechał do Żywca. Mostów jakoś nie wysadzają. O 10-tej wieczór idziemy spać.
21 stycznia 1945
Dziś jest niedziela. Rano byliśmy w kościele. Auta Jeszcze wciąż jadą. Koło południa przyszło do nas kilku żołnierzy niemieckich, aby się zagrzać. Po południu przyszli sąsiedzi, by przypatrywać się przez okno uciekającym. Cieszymy się wszyscy ich klęską.
22 stycznia. Poniedziałek.
Majster przyjechał o 10-tej rano. Przenieśliśmy wszystko z magazynu, który był podminowany - do sklepu. Dziś już słychać strzały. Front niedaleko. Majster wyjechał ostatnim pociągiem do Żywca. Odprowadziłem go na stację. Jest 7 godzina wieczór. Strzały coraz bliższe. Wszyscy wkoło pakują się, a my za ich przykładem. O 10-tej wieczór idziemy spać. Dwunasta w nocy - Wyciągnięto mnie z łóżka, ponieważ pociski padają już na miasto. Zdawało mi się przez sen, że to gdzieś rzucają deskami. Schodzimy do gospodyni P. Zygadło na parter, bo tam podobno bezpieczniej. Po godzinie wracamy na piętro do mieszkania, by o trzeciej w nocy znów zejść na parter. Siedzimy tam do rana.
23 stycznia. Wtorek.
Prawie cały dzień siedzimy na parterze. Przyszło dwóch ,eSS-manów". Miny mają tęgie i mówią „My tu jeszcze wrócimy". Kazali sobie ugotować kurę. Wieczorem odchodzą. - Co chwilę wychodzimy przed dom, by obserwować rakiety. Nad głowami gwiżdżą kulki. Dziś wszyscy śpią na dole. Jest ciasno. Po godzinie idę z sąsiadem spać do swojego mieszkania na piętro.
24 stycznia. Środa.
Podobno w nocy mocno „bili". Ja nie słyszałem bo sen mam zdrowy. Rano od 9-tej strzelanina na dobre. Idziemy do piwnicy i przygotowujemy sypialnię. Musimy przenieść węgle. Spać będziemy na skrzyniach. Dobrze, że zaopatrzyliśmy się w karbid bo świec brak. Obiad jednogarnkowy. By zabić nudy, gramy w karty. Wieczorem, po gorącej modlitwie kładziemy się spać. Jest nas 16 osób, więc jest względnie ciepło.
25 Stycznia - Czwartek.
Rano spokój. Idziemy do domu. O 10-tej rano znów strzelanina i trzeba zejść do piwnicy. W południe obiad na prymusie. Śpimy jak wczoraj.
26 stycznia. Piątek.
Nic nowego. Do 10-tej cisza, a potem już strzały. Po południu idziemy na chwilę do mieszkania, a spać do piwnicy na skrzynie.
27 stycznia. Sobota.
Pala się stajnie za zamkiem. Myśleliśmy początkowo, że to sam zamek. Po mieście kręcą się jeszcze żołnierze niemieccy. Poza tym nic nowego.
28 stycznia. Niedziela.
Do kościoła nikt nie poszedł za to ja poszedłem pod kościół po wodę. W połowie ulicy Kościelnej stoi auto z zabitym Niemcem przy kierownicy. (…) Przykry widok. Do mieszkania wpadł odłamek, więc zabijamy okna deskami. Dziś na odmianę - pali się kino. Szkoda!
29 stycznia. Poniedziałek.
Względna cisza. Kiedy się to skończy?! Dzieci w piwnicy są już niemożliwe! Nudzą i zatruwają wszystkim spokój. Tęsknię za dobrym obiadem. Niemcy jeszcze są. Mogliby już pójść sobie! - Idziemy spać o 8-mej. Jest 11 w nocy. Zbudziłem się po chwili, bo tynk sypał się nam na głowy. Zdaje się, że most wyminowali. Pierwsza w nocy. Znów huk i tynk się sypie. To drugi most.
30 stycznia. Wtorek. 1945
Rano o 7-mej wychodzimy na ulicę. Niemców nie widać. Od wybuchów większa część szyb okiennych w mieście potłuczona. Spotykamy żołnierzy radzieckich. Hurra!